– Jestem malarzem dyplomowanym – powtarzał i śmiejąc się dodawał: bo otrzymałem wiele dyplomów i nagród. Jego obrazy były wystawiane niemal na całym świeci, kręcono o nim filmy. Wciąż się rozwijał i uważa, że to Bóg zadecyduje, kiedy odebrać mu pędzel. Dziś to zrobił.
Już się nie spotkamy w czerwcu na laubie nad Boliną. Nie pogadamy. Nie pożartujemy nad szklaneczką wpatrzeni w grządki, kwietniki, zadbane alejki, po których kiedyś spacerowała św. Barbara i Kryszna. Erwin Sówka zmarł dziś rano w szpitalu, przeżywszy prawie 85 bogatych w wydarzenia lat.
Urodził się 18 czerwca 1936 roku w Giszowcu w rodzinie górniczej. Zawsze marzył o malowaniu. Po kursie malarskim w pracowni dekoratorskiej, zmuszany do malowania propagandowych haseł politycznych, zrezygnował i został górnikiem dołowym w kopalni Wieczorek w Katowicach – Janowie. Tu poznał Ewalda Gawlika, który w 1955 zaprowadził go do pracowni Grupy Janowskiej. Zaczął malować w dni wolne od pracy, by zapomnieć o wysiłku, brudzie i udręce pod ziemią.
Doskonalił swój warsztat w zacnym gronie, obok Teofila Ociepki, Pawła Wróbla, Pawła Stolorza, Eugeniusza Bąka. Zdobywał też tajemną wiedzę okultyzmu głoszoną przez Ociepkę, który cenił Sówkę za to, że nie bał się własnej wyobraźni.
Dopiero po przejściu na emeryturę, czyli 40 lat temu, poświęcił się całkowicie malarstwu. Zafascynowany starożytnym wschodem, malował boginie Kali, Isztar, Asztoret, Hathir. Na obrazach pojawiały się węże symbolizujące płodność i kwiaty lotosu – symbolizujące czystość, kobiety – boginie.
Często też malował ukochany Nikiszowiec – piękne, wybudowane sto lat temu osiedle górnicze, całe z czerwonej cegły. Choć dziś ta czerwień mocno już zakurzona. Jako były górnik nigdy nie zapomniał o swojej patronce. Święta Barbara na jego obrazach zawsze była piękna, nie ważne czy ubrana wystawnie czy też naga. Sówka lubił, gdy przysiadała na kanapie albo na fotelu, albo na parapecie.
Teraz pewnie siedzią obok siebie, a Erwin żartując łypie na nią okiem sprawdzając, czy żart był celny. Nam już żadnego nie odpowie. Żegnaj!
Andrzej Kwasiborski
Radosław Łabarzewski