Miał zeszyt, w którym notował pomysły przyszłych obrazów. Było ich około 600, ale ciągle brakowało mu czasu na realizację. Już nie powstaną. 24 grudnia 2020 zmarł w Płocku, Ryszard Kosek – muzyk, a przede wszystkim malarz, twórca znany w Polsce i w Europie.
Ostatni raz widzieliśmy się 14 grudnia. Ubieraliśmy razem choinkę. Pamiętam, że Rysiek rozmawiał przez telefon z lekarzem, prosząc go o coś na kaszel palacza. Palił nałogowo i kaszlał, kaszlał i palił. Zapalał jeden od drugiego. Był czas, że pochłaniał 5 paczek ekstramocnych dziennie. Ostatnio używał fajki i kaszlał coraz mocniej. Przed świętami dzwoniliśmy jeszcze do siebie z życzeniami.

Jego królestwo stanowił pokój przesiąknięty dymem, w którym mieszkał, tworzył obrazy i muzykę oraz spotykał się z przyjaciółmi. Rzadko opuszczał swoje mieszkanie w bloku, chyba że miał wizytę u lekarza. Kiedyś schodził jeszcze do sklepu, ale wiele lat temu zdecydował odciąć się od świata. Nie oglądał telewizji, nie słuchał radia, nie czytał gazet. Dlatego tematyka jego dzieł była uszczuplona do pamięci i wiedzy wyniesionej z czasów szkolnych oraz do wspomnień z lat 70 i 80. XX wieku. Czasami pojawiały się motywy i postacie będące efektem obserwacji z okna siódmego piętra bloku. Ostatni obraz, który namalował to Grabina; plaża, autobus numer 13, który dowoził płocczan. Wspomnienie dawnych, dobrych czasów.

Urodził się 13 sierpnia 1957 roku, przypadkowo w Gdańsku. Kiedy zaczął się poród, mama Ryszarda przebywała w Trójmieście z wizytą u rodziny. Od najmłodszych lat był jednak związany z Płockiem. W szkole podstawowej przejawiał zdolności artystyczne. Pewnie dlatego trafił do szkoły muzycznej. Po maturze pracował jako instruktor muzyczny, m.in. w Młodzieżowym Domu Kultury w Płocku, Ognisku Muzycznym w Sierpcu czy w Szkole Muzycznej I stopnia w Płocku. Później zaczął grać na saksofonie w jazzowym zespole Loft, a w soboty i niedziele, grywał na dancingach i zabawach tanecznych.

Malował od 1983 roku. Wtedy powstały pierwsze prace — obrazy z lat 80. XX wieku, znane tylko rodzicom i kilku znajomym. Malował je na przypadkowych materiałach; na deskach wziętych z budowy czy z mebli wystawionych na klatkę schodową. Używał głównie farb plakatowych. Gdy ich zabrakło, eksperymentował z pastą do zębów czy fusami z kawy. Pojawiały się również kolaże z gazet, plasteliny i paciorków z zerwanych korali. Tematami obrazów z lat 80. były głównie portrety. Najciekawsze są jednak maski, których zachowało się niewiele. Wszystkie są częścią kolekcji AK.

Z czasem Ryszard Kosek wypracował swój własny, niepowtarzalny styl, poprawił warsztat malarski, wzbogacił tematykę. Farby plakatowe zamienił na olejne, deski z budowy — na płytę pilśniową, sięgnął po większe formaty. Zachował przy tym łatwość dobierania barw. Zaczął tworzyć żartobliwe scenki rodzajowe z oryginalnymi tytułami (Małgosia Jebień córka szmaciarza, Bysior, Muraś i Skwara, itp.), na których pojawiali się klauni, królowie, postacie z bajek, rzadziej architektura. Malował też pijackie spotkania partyjnych działaczy oraz scenki z izby wytrzeźwień i wydarzeń na „metach” czy przy pędzenia bimbru. Ostatnio lubił też malować akty, najczęściej dwie tajemnicze blondynki, które różniły się tylko kształtem nosa; jedna miała prosty, druga – zadarty. To przyjaciółki z młodości, o których do końca życia trudno mu było zapomnieć.

Pierwszą indywidualną wystawę – pt. „Wielka scena albo pieśń o śmiertelniku ” – miał w 1994 roku w płockim Spichlerzu. W 2019 roku zorganizowaliśmy kolejną wystawę z kolekcji AK, której bohaterem był Ryszard. Obie wystawy to jedyne, na których Kosek pojawił się osobiście; na pierwszej oficjalnie, na drugiej – prywatnie, zabrany przez przyjaciół – Zbyszka i Jacka.
Między tymi dwoma wydarzeniami, były niezliczone wystawy, indywidualne i zbiorowe, m.in. w Krakowie, Gdańsku, Sopocie, Bydgoszczy, Lublinie, Gniewie, Brukseli, Rouen, Dicy, Paryżu. Powstał także film o Ryszardzie Kosku pt. Z ptakami fruwał w reżyserii Tadeusza Bystrama, wyemitowany w 2. programie TVP i w Kinie za Rogiem w Płocku.

Miał zeszyt, w którym notował pomysły przyszłych obrazów. Było ich około 600, ale ciągle brakowało mu czasu na realizację, bo czekały kolejne zlecenia. Nie potrafił odmawiać i zgadzał się malować narzucone tematy, zwłaszcza w ostatnich latach.
Pojawili się bowiem kolekcjonerzy, którzy chcieli, żeby malował dzieła dawnych mistrzów „w koskowym stylu”. Tych zleceń było dużo. Trudno było w takiej sytuacji sięgać po własne tematy, trzymać się własnego stylu. Zaczął malować szybko, mniej dokładnie, bardziej realistycznie. Pojawili się też tacy, którzy widzieli jego dawne obrazy na reprodukcjach lub w kolekcjach publicznych i prosili go by „kopiował sam siebie.” Wydawało nam się to głupie, niezrozumiałe. Rysiek jednak nie odmawiał. Robił te kopie i kopie kopi, rezygnując z tworzenia własnych pomysłów.

W ostatnich latach mieszkał sam, otoczony opieką przez braci i ich rodziny. Dwa razy w tygodniu przychodziły do niego panie z opieki społecznej. Utrzymywał też dobre kontakty z synem. Cały czas odwiedzali go starzy znajomi i przyjaciele z Płocka i z Polski. Czasem wpadł ktoś zza granicy.
Był cenionym na całym świecie twórcą. Trudno zliczyć wszystkie wystawy w kraju i poza nim. Jego prace są w publicznych i prywatnych kolekcjach w Polsce i we Francji, w Belgii oraz w Niemczech.
Andrzej Kwasiborski
Radek Łabarzewski
zdj. główne: Ryszard Kosek
fot. Andrzej Kwasiborski
Płock, 14 grudnia 2020