Magiczny ogród Józefa Chełmowskiego mocno nadgryzł czas. Swoje zrobiły też potężne nawałnice, które przeszły nad północno-zachodnią częścią kraju w sierpniu. To wszystko można jeszcze uratować. Ocalić ten świat. Wystarczy drobna wpłata, o którą was proszę.
Józef Chełmowski (1934-2013) urodził się w Brusach (woj. pomorskie) w rodzinie chłopskiej. Ukończył siedem klas niemieckiej szkoły podstawowej. Szkoły zawodowej nie skończył, gdyż – po ciężkiej chorobie ojca – musiał wrócić i pomagać na gospodarstwie. Potem łapał się różnych zajęć. Był bileterem w kinie, portierem, zwrotniczym na kolei, a nawet laborantem czy pszczelarzem.

Do dziś wokół domu w Brusach stoją pięknie rzeźbione, wykonane przez Chełmowskiego, ule. A obok nich anioły i święci. Od zawsze malował. Jednak uznanie jak malarz zdobył dość późno, dzięki Ogólnopolskiemu Konkursowi Malarskiego im. Teaofila Ociepki w Bydgoszczy, gdzie był wielokrotnie nagradzany.

Inspirację czerpał z biblii, nauki (filozofii, kosmologii) oraz telewizji. Fascynowały go przepowiednie, szczególnie te apokaliptyczne, których znaki odczytywał również w wydarzeniach bieżących. Wszystko przenosił na płótno. Podobnie jak Adolf Wölfli tworzył ilustrowane księgi.
Lubił otaczać się przedmiotami. Na jego posesji można było znaleźć wszystko: narzędzia rolnicze, tablice informacyjne, stare wagi, żelazka, a nawet stare niemieckie mapy. Być może stąd wzięła się nazwa skansen.

Jednak obok tych przedmiotów zaczęły pojawiać się wspomniane ule, kapliczki, rzeźby. Na ścianach domu wykwitły piękne murale, a nad drzwiami powstał rzeźbiony portal. Wszystko wykonane własnoręcznie przez Chełmowskiego. Jednym słowem, jego twórczość zawładnęła pejzażem, wspaniale wpisując się w otaczającą przyrodę. Prace wypełniały dosłownie każdy zakamarek tego magicznego miejsca. Od czterech lat twórca z Brus nie żyje, ale miejsce istnieje. Opiekuje się nim, jak może, wdowa po Józefie Chełmowskim.

Niewiele jest takich miejsc, nie mają swojej nazwy w języku polskim. Najłatwiej powiedzieć skansen, ale to mało i trochę nie prawda. Skansen to muzeum na wolnym powietrzu składające się z ekspozycja obiektów zabytkowych (archeologicznych, budowlanych, etnograficznych), które często są specjalnie do takiego muzeum sprowadzane.

To co stworzył Chełmowski w swoim domu i wokół niego bliższe jest określeniu użytemu przez Bernarda Lassusa w 1978 roku. Wówczas w Musée d’Art Moderne w Paryżu odbyła się pamiętna wystawa „Les Singuliers de l’Art” z podtytułem „des inspires des Habitants-Paysagistes” („Osobni w sztuce. Dzieła inspirowane zamieszkałym pejzażem”). Integralną częścią tej wystawy, obok obrazów, rzeźb, rysunków czy obiektów, były instalacje Bernarda Lassusa. Ten plastyk i architekt krajobrazu, w latach 60. i 70. prowadził badania na temat ogródków przyległych do domów jednorodzinnych. Odnalazł wiele, w których oprócz bratków, kapusty czy słoneczników stały rzeźby i instalacje, itp. Badania te podsumował w swojej książce pt. „Les Jardins imaginaires” (Magiczne ogrody) i przy tej okazji wprowadził nazwę „Habitants-Paysagistes” (Mieszkańcy swojego Krajobrazu).

We Francji o takie miejsca zwykle się dba, albo przynajmniej o nie walczy. W 1987 Karuzela Piotrusia została rozebrana, przeniesiona do muzeum La Fabuloserie w Dicy i pieczołowicie odtworzona. Inaczej zginęłaby bezpowrotnie. W 1969 Palais Ideal w Hauterives , tworzony przez 33 lata przez listonosza Chevala, został uznany przez ówczesnego ministra kultury Andre Malraux za zabytek. Tym samym państwo zajęło się, m.in. jego konserwacją.

Chełmowski jak większość twórców-outsiderów nie konserwował prac, gdyż byłoby to zbyt kosztowne. Te zniszczone upływem czasu odmalowywał lub wymieniał. Minęły 4 lata, odkąd nie żyje. Drewniane rzeźby, wrażliwe na zmienne warunki pogodowe z roku na rok ulegają nieuchronnej erozji. W ocenie fachowców, muzealników, konserwatorów dzieł sztuki, utwardzenie prac specjalnymi preparatami uchroni drewno przed dalszą degradacją. W niektórych przypadkach zasadne jest również odnowienie politury.
Wysokie nawet na 2,5 m ule figuralne są wizytówką ogrodu Chełmowskiego. Koszt odnowienia i utwardzenia tak pokaźnej rozmiarowo pracy może wynieść nawet 2500 zł.
Możliwe jest odtworzenie malowideł, które zachowały się na fotografiach. Aby rzeźby nie psuły się od spodu należy odseparować je od podłoża odpowiednim fundamentem.

Na domiar złego nawałnica, która dotknęła region w nocy z 11/12 sierpnia 2017 r., nie ominęła Magicznego ogrodu w Brusach. Zrujnowana została wysoka zieleń, uszkodzone ogrodzenia i zabudowania. Szkody wyrządzone pracom artysty są mniej dotkliwe. Wciąż jest co oglądać. To dramatyczne wydarzenie uwidoczniło jednak słabsze eksponaty, wykonane z mniej odpornych gatunków drewna, które domagają się rychłej konserwacji.
Na portalu zrzutka.pl prowadzona jest zbiórka na zakup specjalistycznych preparatów oraz renowację i reparację zniszczeń. Nie trzeba zaczynać od wielkich kwot, ale każdy grosz się liczy. Możemy uratować Magiczny Ogród. Proszę o pomoc.
Tutaj znajduje się link do zbiórki: KLIKNIJ
Radek Łabarzewski
fot. Jacek Czuryło, Zbigniew Chlewiński
źródła:
Józef Chełmowski, edycja AK, Płock 2003
zrzutka.pl