Znacie to uczucie, kiedy stoicie o krok od swojego marzenia i nie możecie go spełnić? Obezwładniające rozczarowanie zaczyna ustępować wrzącej wściekłości. Próbujecie myśleć racjonalnie, ale emocje biorą górę. Cel jest przecież na wyciągnięcie ręki. Trzeba tylko złamać jedną lub dwie zasady. Co robić?

Ogrody wyobraźni
Od kilku lat moje zainteresowania twórczością brut dryfują w kierunku twórców takich jak Petit Pierre, Facteur Cheval, Camille Vidale czy Chomo. Trudno to racjonalnie wytłumaczyć, ale coraz bardziej fascynują mnie ci, którzy tworzą zmieniając świat wokół siebie. Nie są architektami ani artystami. Tworzą bez ograniczeń kulturowych, bez granic. Wypełniają najbliższy pejzaż tym co mają w głowie. Tworzą własne magiczne ogrody, nadbudowując je fantastyczną architekturą. Wierzę, że sporo takich miejsc znajduje się również w Polsce.

Habitants-Paysagistes (z fr. – Mieszkańcy swojego Krajobrazu) tak określał ich Bernard Lassus – antropolog kultury, architekt krajobrazu, który we Francji w latach 60. i 70. prowadził badania na temat ogródków przyległych do domów jednorodzinnych. Odnalazł wiele, w których oprócz bratków, kapusty czy słoneczników stały rzeźby i instalacje, itp. Wystarczająco, aby w 1978 roku, wspólnie z Michelem Thevozem i Alainem Bourbonnais’em w Musée d’Art Moderne w Paryżu zorganizować pamiętną wystawę „Les Singuliers de l’Art” z podtytułem „des inspires des Habitants-Paysagistes” („Osobni w sztuce. Dzieła inspirowane zamieszkałym pejzażem”).
Badania te podsumował w swojej książce pt. „Les Jardins imaginaires” (Magiczne ogrody) i przy tej okazji wprowadził nazwę „Habitants-Paysagistes”.
Pierre Avezard zwany Małym – chłopak od krów tworzył swoją Karuzelę przez 40 lat, z tego co inni uważali za śmieci. Listonosz Cheval swój Pałac Doskonały zbudował z polnych kamieni, zbierany i sklejanych jeden po drugim przez 33 lata. W 1969 roku Palais Ideal w Hauterives został uznany przez ówczesnego ministra kultury Andre Malraux za zabytek. Dziś jest pod ochrona państwa. W 1987 La Manège de Petite Pierre została rozebrana, przeniesiona do muzeum La Fabuloserie w Dicy i pieczołowicie odtworzona. Inaczej zginęłaby bezpowrotnie. Ogród Camille’a Vidala nie przetrwał. Chwała La Fabuloserie, że przygarnęła i tak naprawdę uratowała jego rzeźby, które do dziś sąsiadują z Karuzelą Małego Pierre’a. Alain Bourbonnais wykonał dla nich świetną scenografię. Jednak patrząc na zachowany już tylko na zdjęciach Claude’a i Clovis Prevostów ogród „Arka Noego” Vidala (w: „Les bâtisseurs de l’imaginaire”, Klincksieck 2016) nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wiele tracę. Na tych zdjęciach rzeźby są „na swoim miejscu”, w naturalnym środowisku. Od lat marzę, aby odwiedzać właśnie takie miejsca, ogrody wyobraźni.
Zlaté Hory artbrutu
Kiedy o mojej fascynacji dowiedział się nasz przyjaciel z Czech, kolekcjoner, pisarz, publicysta, znawca twórczości brut – Pavel Koneczny powiedział: Słuchaj. Nie musisz od razu jechać do Francji, czy nie wiadomo gdzie. Dam ci kilka adresów tu, w Czechach. Na pewno ci się spodobają. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że Pavel pisze o tych miejscach książkę-przewodnik. Wiedziałem już, że w następne wakacje to będzie mój, nasz kierunek podróży. Na pomysł przystała Eliza zachęcona możliwością zobaczenia Ołomuńca – miasta, do którego przyjeżdżała w dzieciństwie oraz realizacją swojej pasji – planowania podróży wszelakich.


Ten Dino jest widoczny z drogi 🙂

I stało się. Stoimy obok niewielkiego parterowego budynku z poddaszem, w miejscowości Hynčice, około 6 km od miasteczka Albrechtice (kraj morawsko-śląski) w kierunku Jeseník i Zlaté Hory. Ja, Eliza i nasi synowie.
Nasz pierwszy dzień planowanej od roku podróży, która ma połączyć pasję, moją pasję, z rodzinnym wypoczynkiem. Jest duszny koniec czerwca. Słońce przytłumione chmurami, co jakiś czas przeciska pojedynczy promień światła, aby pogłaskać nim łeb gigantycznego dinozaura, ukrytego wśród bujnej zieleni ogrodu. Zostawiliśmy za sobą ponad 300 km. Przed sobą mamy bramę z napisem Eldorado. Zamkniętą. Zły znak.
Zróbmy sobie raj
To za nią pan
Frantisek Jáích (1899-1987) – pracownik leśny postanowił
urzeczywistniać swoje marzenie stworzenia niezwykłego ogrodu –
edenu, w którym spotkają się zwierzęta zamieszkujące niegdyś
jak i obecnie naszą planetę oraz postacie z bajek. Pomagał mu syn,
Bedrich Thurz:
– Tworzyliśmy nasz raj – mówił w
jednym z wywiadów dla czeskiej telewizji.

Prace rozpoczęli w połowie lat 50. XX wieku. Na początku powstały krasnoludy, które teraz mieszkają w domu razem ze Śnieżką. Potem stworzyli kozice, dla których wybudowali wysokie skały, u podnóża których schronienie znalazł Rumcajs z rodziną. Do nich dołączyły niedźwiedzie, wilki, małpy, ptactwo i… łowcy mamutów.

Inspiracją do tworzenia z betonu prehistorycznych gadów, naturalnej wielkości były ilustracje Zdeněk’a Buriana – czeskiego malarza i ilustratora, który specjalizował się w rekonstrukcjach paleontologicznych. Burian odwiedził ich ogród. Był pod takim wrażeniem, że przesłał twórcą Eldorada z Hynčic książkę Josefa Augusta – paleontologa, z którym od lat współpracował i na zlecenie którego wykonywał ilustracje takich wymarłych zwierząt jak Pteranodon, Diplodocus, Brachiosaurus czy Tyrannosaurus. Jáích widząc prace Buriana i dokładne opisy Augusta powiedział: Zrobimy je! Potem zdjęcia z czeskimi dinozaurami dotarły do Argentyny, skąd przysłano Jáíchowi kartkę z wizerunkiem dziwnego dinozaura. Dziś to 20-metrowe monstrum widać z drogi. Wygląda jakby przyszło pożreć liście ze wszystkich okolicznych drzew.

Zagłębiając się w ogród odkryjemy ukrytą wśród drzew Chatkę z piernika, a przed nią Jeníčka i Mařenkę z Ježibabą, czyli Jasia i Małgosię z Babą Jagą. Wśród krętych ścieżek Eldorado stoi również Królewna Śnieżka, Czerwony Kapturek z Wilkiem oraz dwie boginie: Venus i Diana. Ta ostatnia została zniszczona przez samego Bedrzicha. Zdaniem milicji jej nagie betonowe ciało gorszyło okolicznych mieszkańców. Nie chcą dłużej szarpać się z biurokracją władz i urzędników rozbił Dianę, ale po latach ją odtworzył. Do dziś wita wchodzących do ogrodu.

W 1987 roku, po śmierci ojca, Bedrich Thurz przejął zarządzanie ogrodem. Gdyby nie on, po 1997 roku nie znaleźlibyśmy Eldorado w Hynčicach. To wtedy nadeszła powódź, która zniszczyła prawie wszystkie rzeźby zwierząt i postaci. Bedrich szybko zabrał się za naprawę zniszczeń. Jak tylko przywrócił rzeźbom ich pierwotny wygląd, zabrał się budowę następnych i powiększanie ogród.
El hombre dorado
Jeszcze nie tak dawno, Eldorado było otwarte codziennie od godz. 8 do 18. Było lokalną atrakcją. Obok posesji utwardzono nawet ziemię pod parking i zbudowano drewnianą budkę dla oczekujących. Dziś syn Jáícha już tu nie mieszka. Miejscem opiekuje się jego wnuczka Jarmila Maráková z mężem. Ogród otwiera już tylko w soboty, czasem w środku tygodnia. Dlatego w poniedziałek, 26 czerwca 2017 roku brama do całej posesji był zamknięta.

– Co robimy? Wchodzimy!? – zapytałem Elizę, mocno zdesperowany. Brama nie była wysoka. Wystarczyło dać porządnego susa. – Nie. Tak nie można! – powiedziała z wahaniem w głosie. – A jak ktoś zobaczy? Jak będzie przechodził? Rozejrzałem się. Okolica nie wyglądała za zaludnioną. Naprzeciw Eldorado stał tak naprawdę tylko jeden budynek, za betonowym mostkiem, oddalony od drogi przynajmniej kilkadziesiąt metrów. – Zadzwonię do Pawła – powiedziałem, wiedząc już co zrobię. – Jeśli rzeczywiście nie jest to dla was problem. Skaczcie do środka. Jakby ktoś pytał, powołajcie się na mnie. Pavel czytał w moich myślach. Eliza jednak upierała się, aby zostać. Moją desperację podzielał Jeremiasz. Skoczyliśmy przez płot. Kiedy minęliśmy Dianę, widok zaparł nam dech w piersiach. Rzeźby wspaniale komponowały się z otaczającą przyrodą. El hombre dorado!!!
Teraz mogliśmy spokojnie jechać do Ołomuńca. Zapowiadał się wspaniały tydzień. C.D.N.
rł
fot. Radosław Łabarzewski, Eliza Łabarzewska, Jeremiasz Łabarzewski, Jędrzej Łabarzewski

Zapiski z podróży inspirowanej książką
Atlas spontánního umění,
Šimon Kadlčák, Pavel Konečný, Roberta Trapani
Artmap, Praga 2017