Zamek Stanisława Bałdygi

Białogrądy to maleńka wieś położona w powiecie grajewskim. Mieszka tam Stanisław Bałdyga, emeryt, poeta i właściciel zamku, który wybudował sam. Zajęło mu to 8 lat.

Dookoła bagienne pejzaże, rozległe torfowiska, dziewicze łąki, Biebrza i cmentarze żołnierzy armii carskiej. Sama wieś przycupnęła na uboczu, za biebrzańskim parkiem. Cicha, jakby bezludna. Do zamku prowadzi szutrowa droga. Na jednym z drzew na białej tablicy ręcznie wykonany napis „do zamku” ze strzałką w górę. Kilkadziesiąt metrów dalej podobna tabliczka ze strzałką poziomą.

Zamek widać z daleka, ale ogrodzenie jest zamknięte. Idziemy do stojącego obok domu. Jest dość wczesna pora. Poniedziałek. Słuchać radio. Pukam. Po dłuższej chwili pojawia się Pan Stanisław. Nieco zaskoczony, ale chętnie prowadzi nas do zamku. – Zaraz włączę Wam wodospad – mówi z wyraźnym wschodni „zaśpiewem” w głosie.

Stanisław Bałdyga urodził się w 27 sierpnia 1943 roku w Poniatowinie koło Sokółki. Ukończył Technikum Budowlane w Warszawie i w budowlance pracował całe życie, ale – jak mówi – od zawsze też pisał wiersze. Pierwszy został opublikowany w gazetce szkolnej „Świat Młodych”. Będąc w Hiszpanii w 2000 roku pisał też do miesięcznika parafialnego wydawanego w Madrycie, wiersze religijne. Odkąd zamieszkał z rodziną we wsi Białogrądy zaczął je wydawać. Oprócz motywów religijne pojawiają się tam te związane z przyrodą, lokalnością i patriotyzmem. Dotychczas ukazały się tomiki: „Serce matki”, „Anioły chodzą po ziemi”, „Śpiewaj moja duszo”, „Ballady myśliwskie”, „Blaski i cienie”, „Sen o miłości”, „Żołnierska droga”, „Wiersze zebrane”, „W hołdzie Janowi Pawłowi II”.

Będąc w Madrycie zobaczył budynek sakralny zrobiony przez jednego człowiek, samouka. Bardzo mu się podobał, ale uważa, że budynek został źle wzniesiony i choć piękny, kiedyś będzie trzeba go rozebrać. Nie to co jego zamek, który zaczął wznosić na początku nowego milenium. – Ja nie budowałem tak od razu, bawiłem się przez 8 lat – tłumaczy. Głównym materiałem budowlanym był kamień polny, choć – jak mówi Pan Stanisław – środek zamku to porządny żelbeton z izolacją. Wszystko wykonane zgodnie z zasadami sztuki. Całość ma kilka metrów długości i kilka wysokości. Jest kilka wieżyczek, mury obronne i wodospad. W środku powstała sala gościnna, sala myśliwska i sala, w której stoją wszystkie książki autorstwa Pana Stanisława.

Wszędzie są kominki. – Jak się napali to jest bardzo cieplutku – tłumaczy gospodarz. W 2013 roku zamek wyświęcił ksiądz. W 2014 roku odbyła się na nim premiera książki „Przyjedź poznaj pokochaj” autorstwa Stanisława Bałdygi. Impreza była, że ho, ho. 150 ludzi. Zamek szybko stał się lokalną atrakcją. Ludzie wynajmowali go na wieczory kawalerskie czy panieńskie. Przyjeżdżali turyści, młodzi ludzie. Gospodarz nigdy nie odmawiał. Jak mówi, nie brał za dużo, a jak kto nie miał pieniędzy mógł zagościć na zamku za darmo.

Niezakłócony w spokojnej ciszy

Obraz z prawdziwym pejzażem,

Kto to zobaczy, kto to usłyszy,

Kto tam jest grajkiem, a kto malarzem.

Stanisław Bałdyga

Kiedyś ludzie się śmiali, ale teraz już się nie śmieją – mówi z dumą. Na pytanie, czy będzie budował dalej odpowiada, że gdyby synowie pomogli to tak. Mógłby dobudować jeszcze pokoje gościnne, sanitariaty. Jeden syn, który mieszkający na stałe w Madrycie, jest inżynierem budowlanym, więc mógłby dużo pomóc. Jednak zamiast Bałogrądów wybrał Dubaj, gdzie teraz buduje drogi.

(rł)
fot. Eliza Łabarzewska
Habitants-Paysagistes w Polsce (cz. 3)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *