Witajcie w mojej bajce

Zaczął tworzyć 10 lat temu. Głównie postacie z bajek, ale również anioły i diabły, niekiedy zabawne scenki rodzajowie. Zrobił ich ponad setkę. – Żona sadzi i pielęgnuje kwiaty, a ja to robię. Ja jak nie mam nic do roboty, to nie mogę miejsca znaleźć – tłumaczy Zdzisław Syczewski – emerytowany technolog szkła z Białegostoku.

Część swoich prac rozdał. Są w Warszawie, w Grajewie i w Białymstoku. Większość stoi jednak w ogródku przed domkiem, który kupił w Hodyszewie (gmina Nowe Piekuty). Baba Jaga na miotle wisi pod koroną drzewa. Figury Maszy i Niedźwiedzia, Pinokia, Smerfów, Wilka i Zająca są zwrócone w stronę drogi, jakby czekały na gości. Koziołek Matołek w czerwonych portkach i z tobołkiem na ramieniu, jakby właśnie zszedł z werandy i ruszał szukać Pacanowa.
Tylko Gargamel nieco odstaje. Siedzi z boku, ubrany w niebieską koszulę, czerwony krawat i kamizelkę. Czyżby porzucił polowanie na małe niebieskie ludziki i został… księgowym?

– Ja nie jestem jakiś tam artystą. Robię to wszystko dla zabicia czasu – mówił nam Pan Zdzisław. Początkowo robił to dla wnuków, ale te zdążyły już wyrosnąć z bajek, a pasja została. – Z lipy dużo rzeźbiłem, i ze świerku czy z osiki, ale te były nietrwałe. Z wierzby się dobrze rzeźbi, jest miękka i nie pęka. A że sporo wierzb rośnie w okolicy z materiałem nie ma problemu.

Przed wejściem do domu, na schodach stoją drewniani muzykanci. Do drewnianej altanki, też zrobionej przez Pana Zdzisława, zapraszają dziad i baba. Pod murkiem z jednej strony odpoczywa anioł i św. Antoni, z drugiej – stary Żyd. Nad oczkiem wodnym przycupną staruszek z wędką. Jest i domek na drzewie i automobil. Jest też diabeł stojący nad dwoma świnkami, które w miłosnym uścisku kryją się pod parasolem.

Z tymi świnkami było trochę kłopotu. Początkowo stały w ogródku przy drodze. Droga prowadzi do kościoła, a raczej do sanktuarium, które słynie z cudownego obrazu Matki Bożej z Dzieciątkiem z XVII wieku. Do obrazu wędrują pielgrzymi, których widok świnek nieco gorszył. Dlatego trafiły na podwórze za domem. Tutaj mają spokój.

Pan Zdzisław nie ma wykształcenia artystycznego, choć zawsze miał smykałkę do tworzenia. Przez chwilę była myśl o nauce w szkole rzemiosła artystycznego w Supraślu. Życie jednak potoczyło się inaczej. Został technologiem szkła. Pracował w białostockiej hucie szkła, produkującej świetlówki na eksport do Kanady, USA, Australii i Niemiec.

Był topiarzem, a potem hutmistrzem. Po kilku latach trafił do Fabryki Urządzeń Grzewczych Biawar. Jak podkreśla, przez całe życie pracował dość ciężko. Być może dlatego, będąc na emeryturze nie może usiedzieć na miejscu, cały czas albo coś naprawia albo tworzy nowe.

(rł)
fot. Eliza i Radek Łabarzewscy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *